Pierwsze wyzwania za nami, a już kolejne czekają. Sprawdźmy jak było, co udało się zrobić i co czeka na zawodników w kolejnej odsłonie.
Aż 15 osób wzięło udział w pierwszym wyzwaniu Ajronman na raty. 4 osoby mierzyły się z wyzwaniem pod 1/4 IM, 5 osób pod 1/2IM i 6 osób pod IM. W Everestingu frekwencja była podobna i do walki z górami przystąpiło 15 osób.
Pierwsze wyzwania to dla większości zrozumienie tego co i po co to robimy. Wyzwania wydają się trudne i skomplikowane, a w istocie tak nie jest.
Ajronman na raty jak było:
Poznaliśmy specyfikę wyzwania i jak się w nim poruszać
Na pływaniu na 3 różnych dystansach uczyliśmy się równego pływania w założonym i określonym tempie. Każdy zebrał szereg danych, które będzie mógł porównać z kolejnymi próbami. Dla większości pływanie wyszło za intensywnie – pomagał w tym na pewno brak roweru i biegu zaraz po wyjściu z wody i chęć zrobienia dobrego czasu. Wyzwanie to nie zawody, więc każdy musi zweryfikować u siebie jak było i w kolejnej próbie lepiej dostosować intensywność. Elementem, który jest pomocny w pływaniu na długich dystansach, a nie wychodzi najlepiej jest wysoka frekwencja. Tego nie da się poprawić na już, ale do sezonu startowego można wypracować stałą frekwencję powyżej 60 niezależnie od tempa jakim płyniemy. Część osób płynęła w piankach a część bez. Jest tutaj dowolność, ale warto sprawdzić się przynajmniej raz pływając w neoprenie, bo wtedy łatwo zweryfikować ile faktycznie pianka nam pomaga.
Na rowerze większość osób, połączyła odcinek kolarski Ajronmana z Everestingiem, ale były też osoby, które jechały zadanie na pagórkowatej trasie kontrolując zalecane parametry intensywności. Głównym wyzwaniem jest utrzymanie wyznaczonych wartości moc / tętno. Mimo, że nie są one wyśrubowane to określony czas wysiłku pozwala ocenić poziom koncentracji na zadaniu oraz to czy organizm na tę chwilę jest wstanie utrzymać daną intensywność. Jeżeli ktoś ma możliwość korzystania z inteligentnego trenażera to dodatkowo odczucia z jazdy po pagórkowatej trasie uczą i weryfikują wcześniej wspomniane umiejętności. Każdy może odczytać i porównać przy kolejnych wyzwaniach również takie parametry jak: średnia moc i tętno oraz kadencja i prędkość. Subiektywne odczucia oraz przemyślenia to oczywiście elementy, które nam towarzyszą i tworzą doświadczenie, które jest istotne w sporcie.
Część biegowa na koniec 3-dniowego wyzwania to wisienka na torcie. Poza trzymaniem się wyznaczonych parametrów weryfikujemy stan przygotowania oraz umiejętność suplementacji około treningowej. Bieganie na zmęczeniu oraz na „pustym baku” to prawdziwa odsłona biegowej części triathlonu. Braki w treningu, dobór złej intensywności w poprzednich konkurencjach i w samym biegu oraz niewystarczająca ilość przyjmowanych węglowodanów tutaj bardzo szybko dają o sobie znać. Podobnie jak w pozostałych konkurencjach weryfikujemy takie parametry jak: tętno, tempo, kadencję.
Całe wyzwanie to również świetna okazja to szukania rozwiązań sprzętowych, żywieniowych, psychologicznych.
Sugerowane intensywności / tempa nie są wielkim wyzwaniem i tak powinno być. Powstaje pokusa aby przyspieszać, ale treningowy charakter wyzwania ma uczyć i dawać satysfakcję z realizacji. Czas na ściganie będzie w sezonie, więc czerpiemy jak najwięcej odkrywając powoli triathlonowe karty.
Co nas czaka w kolejnej odsłonie:
-
Zwiększymy objętość odcinków kolarskich i biegowych
-
Zachowamy intensywność lub lepiej ją dostosujemy
-
Większą wagę przyłożymy do detali
-
Zweryfikujemy i porównamy jak zachowa się organizm przy dłuższych odcinkach

