Celtman – XTRI oczami zawodnika – Relacja Rafała

Dzięki temu, że TRICLUBowa społeczność jest dość mocno zróżnicowana, to możemy się od siebie uczyć oraz wzajemnie inspirować. Pojawiają się co jakiś czas różne projekty, na które część zawodników patrzy trochę z niedowierzaniem, a część trochę z zazdrością, niemniej wszyscy się wspieramy i dopingujemy jak już ktoś wpadnie na coś oryginalnego. Jeden z naszych zawodników Rafała marzy o Norsmanie, czyli trochę takich Hawajach w XTRI i narysował ścieżkę dostania się tam. Plan powoli realizuje i jednym z przystanków był właśnie Celtman, z którego napisał ciekawą, a zarazem pomocną relację.

Jeszcze wyjaśnienie  zwrotu – XTRI – to skrót od słowa „extreme triathlon”, czyli ekstremalny triathlon. Jest to rodzaj zawodów triathlonowych, które charakteryzują się bardziej wymagającymi trasami i warunkami niż tradycyjne triathlony. Może obejmować dłuższe dystanse, trudniejsze trasy rowerowe i biegowe, oraz bardziej wymagające warunki pogodowe. Uczestnicy xtri muszą być bardzo dobrze przygotowani fizycznie i psychicznie, aby zakończyć zawody pomyślnie.

Relacja Rafała:

Ponieważ seria zawodów XTRI nie pojawia się w TRICLUBie często, choć np. temat Norsemana co jakiś czas się przewija, chciałem podzielić się z Wami doświadczeniem z zawodów XTRI Celtman Solo.5. W odróżnieniu od pełnych dystansów XTRI (np. Norseman, Janosik, Swedeman czy Starvation), które odbywają się w formule z supportem, zawody z serii “Solo point five” to dystanse “okołopołówkowe”, które są przez to nieco prostsze, ale jednocześnie łatwiejsze do ogarnięcia logistycznie, bo odbywają się bez supportu.

  1. Logistyka – dojazd. Zawody odbywają się w północno-zachodniej, dość odludnej części Szkocji – dotarcie tu jest pewnym wyzwaniem logistycznym; w moim przypadku lot z Warszawy do Edynburga z przesiadką w Londynie, a potem ok 5-godzinna podróż samochodem z Edynburga do Schieldaig. Dotarcie pociągiem/autobusem z Edynburga jest możliwe tylko teoretycznie, a poruszanie się na miejscu inaczej niż własnym autem – niemożliwe.

  2. Noclegi. Baza noclegowa w okolicy jest ograniczona, choć przy rezerwacji z odpowiednim wyprzedzeniem (powiedzmy półrocznym) można znaleźć bardzo fajne miejsce. Generalnie większość miejsc noclegowych (pensjonaty, hotele, B&B) to klimatyczne miejsca w pięknych okolicznościach przyrody.

  3. Organizacja zawodów. Baza zawodów, T2 oraz meta jest w miasteczku Torridon. Pływanie oraz T1 w Schieldaig, kilkanaście kilometrów od Torridon. Dzień przed zawodami (piątek) odbiera się pakiety startowe i odbywa się obowiązkowa odprawa dla wszystkich zawodników. Pakiet startowy standardowy – naklejki, buffka, czepek, torby do przepaku na T2 i finish, mapa którą trzeba zabrać na bieganie). Na miejscu serwis rowerowy który może pomóc w podstawych naprawach / regulacji sprzętu. W piątek nie można jeszcze wstawiać rowerów do T1. Zawody startują w sobotę pływaniem o 5 rano. Trzeba przyjechać na start wcześniej – organizatorzy od 3 w nocy wydają trackery GPS, zostawia się rower w T1 oraz oddaje organizatorom torby z rzeczami, które zawiozą do T2 i na finish). Zawody nie są w pętli. Start i T1 jest w Schieldaig, T2 i meta jest w Torridon. Ja byłem w T1 o 4 rano i z wyrobiłem się idealnie na start o 5.

  4. Pływanie. Start wspólny z wody, kilkanaście metrów od brzegu przy lokalnym molo w Schieldaig. Wyjście z wody i T1 po drugiej stronie miejscowości, kilkaset metrów od miejsca startu. Trasa pływacka 2.2km, jezioro spokojne, natomiast woda zimna. Jak ja startowałem miała 12 stopni, podobno zdarza się, że ma 10-11. Pianki obowiązkowe, organizator ponadto dopuszcza start w rękawiczkach i skarpetach neoprenowych, pod warunkiem że nie mają połaczonych palców. Ja dodatkowo startowałem w neoprenowym czepku i kolnierzu na szyje i w ten sposób faktycznie dawało to komfort termiczny w takiej wodzie. W wodzie – magia: całe stada świecących meduz. Efekt niesamowity, tak jakby pod wodą poruszały się przerośnięte świetliki. W życiu tylu meduz na raz nie widziałem. Trasa pływacka ma 2.2 km i opływa dookoła niewielką, lokalną wyspę. Zabezpieczenie pływania – ratownicy na kajakach. Wyjście z wody: wolontariusze/organizatorzy lekko pomagają zawodnikom, żeby nie tracili równowagi po wyjściu; rozłożona mata, ale podłoże nierówne.

  5. Rower. Interwałowa, wymagająca trasa. 85 km i ponad 2000 m przewyższenia, w tym wjazd na jedną z najwyższych drogowych przełęczy w Wlk Brytanii – Bealach na Ba. Bardzo silne podmuchy wiatru, momentami bardzo niebezpieczny zjazd gdzie naprawdę trzeba uważać. Bardzo nieliczni zawodnicy na rowerach TT, zdecydowana większość to klasyczne szosy. Ja jechałem na TT z 80mm stożkiem, bo szosy nie mam 🙂 i generalnie momentami fruwałem i miałem duszę na ramieniu. Klocki żywiczne nie nadają się na taką zabawę – swoje spaliłem, na takie rzeczy tylko metaliki. Ze względu na podjazd na Bealach na Ba, ok 8km, średnie nachylenie ok 7%, ale miejscami 15-16%, zmieniłem kasetę z 12-30 na bardziej “podjazdową” 12-34. Poza interwałowym charakterem trasy i w/w podjazdem rower dość szybki i przyjemny. Dziury w drodze się zdarzają, ale jak na taki region i tak byłem zaskoczony jak ich mało. Na trasie rowerowej jeden punkt żywieniowy, po zjeździe z Bealach na Ba.

  6. Bieg. 24 km trasy terenowej z ponad 530 metrami przewyższenia. Pierwsze około 3 km to asfalt lub utwardzony teren, ostatnie 7 km to asfalt, natomiast około 14 kilometrów to prawdziwy, techniczny trail z podbiegiem pod górę i zbiegiem. Duże kamienie, błoto, strumyki, zeskoki, technicznie trudna i wymagająca trailowa trasa. Na trasie dwa punkty żywieniowe (na ok 5. i 17. km). Obowiązkowe wyposażenie, które organizatorzy sprawdzają u każdego przed wybiegnięciem z T2: dodatkowa warstwa termiczna, kurtka przeciwdeszczowa, apteczka, mapa, gwizdek, kompas, jedzenie, picie.

  7. Finish. Strefa finishera w Torridon – bardzo fajnie zorganizowana, dobre jedzenie (sałatki, kurczak z ryżem, bolognese, zupa, opcje wege, owoce, ciacho), fajny klimat, bo wszyscy się gromadzą w dużej, wspólnej hali. Dekoracja zwycięzców była o 14. W pakiecie finishera koszulka techniczna (dobrej jakości).

  8. Subiektywne wrażenia. Z pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że były to najpiękniejsze zawody w jakich brałem udział. Krajobrazy tej części Szkocji są absolutnie cudowne. Trasę rowerową dzień wcześniej przejechałem autem żeby na spokojnie nacieszyć oko i zrobić trochę zdjęć. Atmosfera zawodów, kontakt z organizatorami, otwartość i chęć do rozmów innych zawodników – zdecydowanie na plus. Zero “napinki”, instagramów i innych fejsbuków, co mi się bardzo podobało. Każda z dyscyplin na swój sposób stanowiła wyzwanie – pływanie bo woda bardzo zimna rower, bo interwały i wielokilometrowy, ciężki podjazd, bieganie, bo technicznie trudna i wymagająca trasa.

  9. Wyniki. To mój debiut w formule XTRI i za cel stawiałem sobie ukończenie w “lepszej połowie” zawodników i udało się to osiągnąć. Wystartowało 144 osób, ja zająłem 71. miejsce z czasem total 7:50:07. Pływanie jak na moje możliwości nieźle (1:54 / 100 m), rower miałem b szybki na płaskim i nieźle na zjazdach, ale sporo gorzej na długim podjeździe na Bealach, bieg dość wolno, bo zajął mi ponad 3 godziny. Zwycięzca na całą trasę potrzebował 5:51:29. Dobrze jest być lekkim i umieć podbiegać w górach 🙂 Najwolniejsi – ponad 10 godzin.

  10. Wnioski.
    Plusy: (a) fenomenalne widoki, (b) live tracking z GPS super sprawa, można było w kazdej chwili sprawdzic na stronie kto gdzie jest na trasie, (c) wymagające kondycyjnie, nie wiem czy zgodziłbym się z organizatorami że “extreme triathlon” ale na pewno nie była to “zwykła połówka” (d) bardzo dobre jedzenie na finishu (e) atmosfera zawodów i przyjazność innych zawodników i organizatorów (f) 75 punktów XTRI, co powoduje że aktualnie mam 143 punkty – w zeszlym roku do kwalifikacji na Norsemana potrzeba bylo 228, więc mam dobrą motywację żeby ukończyć we wrześniu Janosika (+200 pkt) bo wtedy kwalifikacja na Norsemana 2025 w zasadzie jest pewna.
    Minusy: (a) ogólny koszt uczestnictwa w tych zawodach, wliczając dojazd, noclegi, całą logistykę etc – bardzo wysoki, idący w tysiące funtów, do tego inwestycja wielu dni czasu – trzeba być na to gotowym; (b) brak medali dla finisherów – ja akurat lubie ten rodzaj pamiątki po zawodach a w XTRI go nie ma (c) pobudka przed 3 w nocy, kompletnie wg mnie niepotrzebna, przy pełnym dystansie ma to sens, ale w tym przypadku naprawde można bylo to pływanie zacząć o 7 rano a i tak by wszyscy za widna te zawody skończyli. Najwolniejsi zawodnicy potrzebowali troche ponad 10 godzin na ukończenie, a o tej porze roku słońce zachodzi to po 22.

  11. Czy bym zrobił drugi raz? Zdecydowanie chciałbym wystartować w innych zawodach z serii XTRI, a jest ich całkiem sporo (w Europie m.in. w Grecji, Czarnogórze, Szwecji, Słowacji i Szwajcarii, do tego wiele miejsc poza Europą). Chęć spróbowania innych lokalizacji przy ograniczonych możliwościach czasowych to chyba jedyny powód, dla którego drugi raz nie wystartowałbym za rok znowu w Celtmanie. Może za kilka lat.

Zainspirowani? Kto zaczyna szukać tego typu wydarzeń? Zerknijcie tutaj XTRI World Tour

A Rafałowi gratulujemy, dziękujemy i życzymy powodzenia w kolejnych zawodach licząc na ponowną inspirującą relację.