Drugi sezon „vEveresting by TRICLUB” za nami.

Drugi sezon „vEveresting by TRICLUB” za nami. W tegorocznej odsłonie wzięło udział 14 osób plus kilka osób, które towarzyszyło odcinkowo. Wspólnie wdrapaliśmy się na 85 000 m n.p.m. Duża sprawa. Gratulacje.

Dzięki wydarzeniu rozszerzyło się grono osób, które poznały specyfikę wspinaczki górskiej na Zwifcie oraz przekonały się o trudności tego wyzwania. Każdy kto spróbował choćby wdrapać się na Śnieżkę ten wie, że jest to niezły wyczyn i zasługuje na szacunek. Tegoroczna edycja to miks nowych osób oraz doświadczonych zdobywców z poprzedniej edycji (tutaj możesz sprawdzicjak było rok temu: vEveresting 2022)

Uczestnicy twierdzą, że warto brać udział w takich wyzwaniach i poznawać górskie klimaty na rowerze zdalnym. Choć z reguły wszystko, co nowe bywa trudne i wymaga od nas przełamania się, to wyjście poza strefę komfortu pozwala się rozwijać i osiągać progres na wielu nowych płaszczyznach.

Trzeba podkreślić, że dzięki Zwift podobieństwo jazdy po górach na apce i w realu jest naprawdę spore, a kluczową rolę odgrywa, głowa, mocna noga i dobór sprzętu w realu (kaseta) i w aplikacji (lekki rower i koła).

Osoby, które górek w swojej okolicy nie posiadają, a chcą poznać specyfikę jazdy po nich lub rozważają starty w zawodach, gdzie są spore przewyższenia, śmiało mogą potraktować takie wyzwanie jako eksperyment czy sprawdzenie swoich sił. Podobnie ma się sytuacja z ciepłem, czasem wysiłku i odżywianiem, które tutaj można było świetnie przetestować.

Na szczególne wyróżnienie zasługują osoby, które w tegorocznej edycji wjechały najwyżej i tym samym zdobyły Everestingowe odznaki:

Tomasz Kowalczyk                         15 581 mnpm, 24:26:00, vEveresting prawie razy 2. Brawo

Michał Zacharjasiewicz                5212 mnpm, 8:46:53, Szczyt Ararat oraz oczywiście BaseCamp vEveresting

Krzysztof Dresler                            4426 mnpm, 6:39:21, BaseCamp  vEveresting

Bardzo dzielnie do wyzwania podeszły nasze Klubowe Koleżanki:

Monika Różewska,                        1605 mnpm, 3:44:00, Szczyt Śnieżka

Olga Budziszewska,                       1063 mnpm, 1:37:00, Szczyt Łopiennika

Joanna Włoch,                                1061 mnpm, 1:37:00, Szczyt Łopiennika

Siła wyższa pokrzyżowała szyki kilku kolegom, ale w kolejnej edycji za rok na pewno BaseCAMP vEveresting będzie ich 🙂

Marcin Krupowicz                          3158 mnpm, 5:00:00, Szczyt Civetta

Roman Zaczkiewicz,                      3143 mnpm, 5:06:00, Szczyt Civetta

Marcin Pisarski,                              3138 mnpm, 4:37:00, Szczyt Civetta

Łukasz Lis,                                        3134 mnpm, 3:40:00, Szczyt Civetta

Krzysiek Urban,                              2101 mnpm, 3:10:00, Szczyt Kebnekaise

Tomek Ochrymowicz,                   2100 mnpm, 4:08:25, Szczyt Kebnekaise

Marcin Gralak,                                2105 mnpm, 3:26:00, Szczyt Kebnekaise

Adam Sobieraj,                               1067 mnpm, 1:48:00, Szczyt Łopiennika

Tegoroczny show edycji finałowej skradł Tomek Kowalczyk walcząc z jazdą ciągłą przez 24h. Motywatorem w drodze do osiągnięcia tego niezwykłego celu Tomka było połączenie vEverestingu ze zbiórką charytatywną na rzecz Gabrysia, potrzebującego środków na leczenie.

Akcję Tomka można było śledzić pod #everestingDlaGarysia. Szersza relacja Tomka poniżej. Sprawdźcie, jak się przygotować i jakie są odczucia, których doświadczył Tomek.

Relacja Tomka. Trochę danych z zegarka:
Start: 2023/01/20 – godz: 18:00
Czas total: 24:26:00
Całkowite przewyższenie: 15581 m (15 podjazdów pod Alpe du Zwift)
Średnie tętno: 106 – 66% tętna max na rowerze
Średnia moc NP.: 177W – 63% FTP
Średnie W/kg: 2,24
Średnia kadencja: 49
Kalorie: 12843

Sprzęt:
Rower: Fuji TT
Kaseta: 11-32
Korba: 52-36
Jechałem praktycznie cały czas na najlżejszym przełożeniu 36-32
Buty: 90% przejechałem w butach szosowych Shimano RCS – 10 % w triathlonowych Shimano TR9
Strój: startowy TRICLUB
Wiatrak typowy z marketu (włączony na pierwszy poziom wiania)
2 x komp – jeden na Zwifta, drugi na seriale 😊

Jedzenie:
Jak to u mnie bywa, miałem jedzenia z zapasem, czyli tak dla całej drużyny piłkarskiej – był m.in. makaron, ryż, pizza, naleśniki, dżemy, miód, słodycze i te typowe żele czy batony energetyczne. Na początku jeszcze coś tam na przerwach jadłem (makaron z dżemem), ale im dalej tym mniej mi się chciało jeść takich rzeczy.

Wiem, że musiałem, więc jadłem daktyle (Medjol z Netto) i żele (Enervita). Z takich normalniejszych potraw bardzo dobrze sprawdziły się naleśniki (z nutellą i kremem pistacjowym), ale też zwykłe kanapki z „przykrywką” z chleba tostowego (wersja z nutellą, kremem pistacjowym czy typowe z serem, szynką i ketchupem). Praktycznie dopiero około 8 rano, kiedy wjechało śniadanie na salę, zrobiłem się mega głodny. Jajecznica z chlebkiem z masłem smakowała wybornie. Chyba dopiero od tego momentu zacząłem coś tam lepiej podjadać.

Tak z pamięci to przez całą jazdę zjadłem:
– 2 paczki daktyli
– żele energetyczne – tak około 10 szt.
– żelki powershot Powerbar-a – 1 paczka
– jeden szot magnezowy
– naleśniki – 3 szt
– kanapki (z dwóch kromek) –  3 szt.
– posiłek śniadaniowy – jajecznica z chlebem
– posiłek obiadowy – zupa z ryżem, ryż z warzywami i trochę kotleta z kurczaka
– paczka orzeszków słonych Felix
– klika żelków
– ze 3 porcje makaronu z dżemem
– banany – z 5 sztuk
– ze dwa małe kawałki sękacza

Picie:
– Piłem naprzemiennie ISO Active powerbar (lemon) oraz Enervit z Maltodextryną i fruktozą (orange).
– Po około 15 godzinach zacząłem dodatkowo pić samą wodę.
– W sumie wypiłem około 15 litrów napojów.
– Kawa – o północy wjechał mały termosik kawy i jedna mała kawka z rana.
– Herbata – od rana bardzo często piłem gorącą herbatę z cytryną (gorzka) – super rozwiązanie na takie akcje (ciepła zupa również).

Inne:
– Całość przejechałem w klubowym stroju startowym. Nie było przyjemne zapachowo 😉, ale jeżeli było wygodnie i nic nie obcierało to zmiana na inny nie miała sensu.
– Przed startem zamiast standardowej wazeliny nasmarowałem się (czyli pachwiny i wszystko dookoła) mocno turbo kremem dla kolarzy od Łukasza (SURPASS Chamois cream) – drugi raz nasmarowałem się gdzieś po 14 godzinach – wystarczyło – zero obtarć.
– Całość przejechałem w większości w górnym chwycie – tak 70/30.
– Kryzysy – w sumie dwa i to nie takie duże. Jeden z rana a drugi około godz. 11:00 – szybko przyszły i szybko poszły 😊.
– Większość przejechałem bez skarpetek. Gdzieś po 17 godzinach założyłem skarpetki, ze względu na ból palców.
– Masaż – Rano Janek wymasował mi czwórki masażerem. Wielki błąd – przez pół podjazdu nie mogłem dojść do siebie. Nogi zrobiły się obolałe i drewniane – koszmar – nie polecam w trakcie wysiłku 😊
– Gdzieś w połowie dystansu wziąłem ibuprom max, ze względu na ból głowy.
– W przerwach korzystałem kilka razy z rolki (duoball) na kręgosłup i małej piłeczki na pośladkowy.
– Byłem kilka razy na szybkim sikaniu – dwójki nie było 😊

Co doskwierało podczas jazdy:
– Ból palców stopy (jednej i drugiej) – Po połowie dystansu zaczęły boleć czubki palców tak, jakby buty były za małe, a to niemożliwe, bo mam o rozmiar większe. W trakcie jazdy zmieniłem buty na triathlonowe, ale nic nie pomogło i wróciłem do szosowych. Potem już się przyzwyczaiłem.
– Gdzieś trzy godziny przed metą – mięśnie już były solidnie wyczerpane.
– Pod koniec zaczęły mnie kłuć obydwa kolana – nic niepokojącego, ale warto wspomnieć.

Noc:
Nocy najbardziej się obawiałem w tym wyzwaniu. Okazało się, że ani przez chwilę nie chciało mi się spać. Cały drugi sezon „Skazanej” zrobił robotę 😊.

Co się działo po:
– zdrętwiałe trzy palce dłoni (przy dotknięciu mrowienie) – kciuk, mały i ten obok małego. Boli trochę część dłoni, na której się opierałem (głównie prawa). Jechałem bez rękawiczek (chociaż je posiadałem). Mija 5 dzień a drętwienie jest cały czas.
– Odwodnienie – przez 3-4 dni po jeździe, suche usta i spore pragnienie.
– Ból głównie czwórek – choć po mocnych biegach górskich miewałem większe, więc tutaj miłe zaskoczenie.
– Przez kilka dni uczucie niewyspania.
– Niestety nie wziąłem wagi, więc nie wiem, jak wyglądała kwestia utraty wagi.

Kolejna edycja vEveresting by TRICLUB już niebawem. Zapraszamy Was do wspólnego opuszczenia strefy komfortu. Stay tuned.