Kultowe zawody w Roth – byliśmy tam…


Wojtek
istniała teoretyczna szansa na pobicie czasu z mojego zeszłorocznego debiutu na pełnym dystansie i początkowe 15 km szły po mojej myśli. Niestety od ok. 19 km wpadłem w mały dołek, z którym walczyłem do ok. 24 km, kiedy to po raz pierwszy maszerowałem przez 30 sek. Kolejny kryzys przyszedł na 28 km i wtedy marsz trwał z dobre 2 min. Następnie pokonanie słabości i spokojny bieg do podbiegu, który zaczął się na 33 km i miał łącznie z 3-4 km. Znowu chwilka marszu, ale już ostatnia, po nawrotce zostało z 6 km do mety.
Gratulacje dla Dawida, Przemka i Tomka, z którymi się goniliśmy oraz podziękowania dla fantastycznej ekipy oczywiście z Agnieszką, z którą mogłem dzielić te wszystkie emocje