Nigdy nie jest za późno – moja przygoda TRI



Tak proszę Państwa – w wieku 44 lat pojechałem na pierwszy w życiu obóz sportowy. Jak ktoś nie był to nie zrozumie jaki to jest zajebisty wyjazd. Jeżeli jedziesz na tydzień robić to co lubisz, masz wokół siebie turbo ekipe, to czego można chcieć więcej – było cudownie. Zresztą od tamtej poru już co roku jeżdżę z klubem na obozy sportowe w Polsce, ale również zdarza nam wyjechać potrenować na Kanarach. Nie dopuszczam opcji abym chociaż raz w roku nie spędził tygodnia z triclubową ekipą.
się w Roth a może też kiedyś na Norsemanie.
W 2022 roku w ramach klubowego projektu vEveresting pokręciłem sobie ponad 15 godzin na trenażerze wjeżdżając na najwyższą górę Świata i dokręcając do 10 000 metrów przewyższenia – bez klubowej ekipy, praktycznie niemożliwe do zrobienia. Kiedyś jak o tym w klubie gadaliśmy to nawet tego nie uznawaliśmy w kategorii pomysłu, a raczej dowodu na brak siódmej klepki. Okazuje się jednak, że właśnie trenując dokujesz rzeczy, o których wcześniej nawet nie śniłeś.